Powrót...Rajd Nowej Zelandii 2003

Solberg trzeci w Nowej Zelandii
    Marcus Gronholm (Peugeot 206 WRC) wygrał Rajd Nowej Zelandii - czwartą eliminację mistrzostw świata. Drugie miejsce zajął jego kolega z zespołu - Richard Burns. Było to 22 zwycięstwo Peugeota w rajdach. Jako trzecie na metę wjechało niebieskie Subaru Impreza WRC Pettera Solberga. Dzięki doskonałej jeździe Norwega zespół 555 Subaru Rally Team wzbogacił się o kolejne cenne punkty.

Etap pierwszy - Solberg bez hamulców
    Gronholm rozpoczął od ostrego ataku. Wygrał siedem z dziewięciu odcinków specjalnych i zdecydowanie prowadził po pierwszym etapie. Wszystkich zaskoczył Markko Martin. Estończyk jechał Focusem Spec 2003 i radził sobie znakomicie. Widać było, że doskonale "czuje" samochód. Pierwszy dzień zakończył na drugim miejscu ze stratą 38 sekund do Gronholma. Rewelacyjnie jechał Petter Solbelg (Subaru Impreza WRC), który pokazał wielkie umiejętności. Szczególnie na jednym z końcowych oesów, kiedy w samochodzie nie działały hamulce. Norweg dzielnie walczył o utrzymanie się na drodze, wcale nie zwalniając tempa. Na mecie był trzeci z niewielką stratą do Martina. - Musiałem wyhamowywać auto poślizgami. To była prawdziwa walka. Wcześniej jechaliśmy na kapciu, bo nie zadziałał mus w kołach Na szczęście strata nie była duża - opowiadał Solberg. Kolejne miejsca zajęli Richard Burns, Harri Rovanpera (obaj Peugeot 206 WRC) i Sebastian Loeb (Citroen Xsara WRC). Tommi Makinen (Subaru Impreza WRC) był dopiero siódmy. Narzekał na grypę. Na OS 6 z rajdem pożegnał się Colin McRae (Citroen Xsara WRC). Wypadł z trasy i poważnie uszkodził samochód. Udało mu się ukończyć odcinek, ale auto nie nadawało się do dalszej jazdy. A los Colina podzielił Armin Schwarz. Niemiec już na pierwszej próbie wypadł z drogi i urwał koło w Hyundaiu. Z kolei zawodnicy Citroena narzekali na parujące szyby w ich "wurach". Uniemożliwiało to szybką jazdę.

Etap drugi i trzeci - wiele emocji
    Pierwszy odcinek specjalny drugiego etapu Parahi/Ararua, przyniósł sporo emocji. Zawodnicy startowali do niego w odwrotnej kolejności - według miejsc zajmowanych po pierwszym dniu. Zatem jadący nieco później szybcy zawodnicy, zmuszeni byli wyprzedzać wolniejsze załogi. Czym to może grozić przekonał Carlos Sainz. Kierowca Citroena, próbując minąć Didiera Auriola (Skoda Octavia WRC), wypadł z drogi i dopiero po kilku minutach powrócił na trasę. Choć "El Matador" osiągnął metę odcinka, stracił jakąkolwiek szansę na dobrą lokatę w imprezie. Emocji nie brakowało. Na OS 13 prowadzący Gronholm, po wyjściu z ostrego łuku rolował swoim Peugeotem 206 WRC. Tylko dzięki pomocy kibiców udało mu się wrócić na drogę. Goniący go Markko Martin wygrał trzy próby i był coraz bliżej. Niestety, na 14 oesie silnik w Fordzie odmówił posłuszeństwa i Estończyk ze złami w oczkach musiał się wycofać. Kierowcy 555 Subaru Rally Team jechali ze zmiennym szczęściem. Kolejny raz oponę przebił Solberg i na jakiś czas stracił trzecie miejsce na rzecz Rovanpery. Norweg jednak bardzo naciskał, a uciekający Fin nie wytrzymał tempa. Na 14 OS wypadł z trasy, a zawodnik Subaru nie oddał trzeciego miejsca już do końca rajdu. Tommi Makinen przebił oponę i uszkodził zawieszenie. Wymiana elementów przeciągnęła się o minutę i stąd dziesięć sekund kary. Jakby tego było mało, na dojazdówce Big Mak nadział się na... radar! W miejscu, gdzie obowiązywała ograniczenie prędkości do 50 km/godz., Makinen "pędził" 99 km/godz i co więcej, nie zatrzymał się na wezwanie policji ! Sędziowie nałożyli na niego 5 minut kary i 9800 dolarów grzywny. Zespół Subaru złożył odwołanie od tej decyzji. Rajd Nowej Zelnadii wygrał zatem Marcus Gronholm, przed Richardem Burnsem i Petterem Solbergiem. Kolejne miejsca zajęli: Toni Gardemeister (Skoda Octavia WRC), Alister McRae (Mitsubishi Lancer WRC), Tommi Makinen (Subaru) i Didier Auriol (Skoda). Zespół Subaru ma już na swoim koncie dziewięć punktów i jest to dobra zaliczka przed kolejnymi zawodami.
Polacy bez sukcesów

    Startujący w Nowej Zelandii Polacy mogą mówić o pechu. Jadący Fordem Focusem WRC Tomasz Kuchar i Maciej Szczepaniak wypadli z trasy na OS 14. Rajd był drugą eliminacją mistrzostw świata w klasyfikacji Production Car. Do mety nie dojechała żadna z polskich załóg. Janusz Kulig i Jarosław Baran (Mitsubishi Lancer Evo VII) po doskonałej jeździe musieli wycofać się z powodu awarii pompy paliwowej, a Krzysztof Hołowczyc (Mitsubishi Lancer Evo VI), pod koniec drugiego etapu wypadł z trasy. Z kolei Łukasz Sztuka zakończył zawody jeszcze przed pierwszym odcinkiem specjalnym. Po zjechaniu z rampy startowej jego Lancer już nie odpalił. Może w Rajdzie Argentyny "nasi" będą mieć więcej szczęścia.

Łukasz Kański-Chmielewski


Powrót.....:: SUBARU ::..